8

„Obyś żył w ciekawych czasach”

Ostatnie dwa dni przyniosły nam dużą zmienność na rynkach. W środę w godzinach nocnych (w Polsce) i później w okolicach południa, kontrakty na największe indeksy mocno zanurkowały. Wciąż pojawiają się niepokojące wieści dotyczące ekspansji koronawirusa na świecie. Tylko w środę w Stanach Zjednoczonych padł rekord nowych dziennych przypadków stwierdzenia choroby. Nowa fala zachorowań uderza w stany, które jako pierwsze zaczęły znosić obostrzenia. Niepewność podsycają wypowiedzi rządzących, którzy nie przewidują możliwości ponownego lockdownu. Przyzwyczailiśmy się do życia z wirusem. Wiele przepisów, które nadal obowiązują (np. noszenie maseczek w miejscach publicznych) niejednokrotnie jest łamanych. Biorąc pod uwagę fakt, że czujność nasza została uśpiona, a także to, że wirus może ciągle mutować, musimy być przygotowani na to, że druga fala może mieć konsekwencje których nie jesteśmy w stanie skwantyfikować. Warto także odnotować komentarze, jakie w ostatnich dniach pojawiły się w szerokim obiegu. W notatce skierowanej do klientów (sygnowanej na 18 czerwca), Howard Marks (z funduszu Oaktree) pisał, że obecne wyceny akcji są przewartościowane. Zwrócił uwagę na fakt, że fakt, że w ciągu ostatnich osiemdziesięciu lat nie było takich wzrostów w tak krótkim czasie (S&P500  tylko w dn. 24-26 marca zyskał 17,6%). Skąd się biorą takie reakcje rynku? Marks wymienia kilka punktów: ogromne zaufanie inwestorów, że FED i rząd są w stanie przywrócić gospodarce pęd sprzed lockdownu; wiara w to, że szczepionka i leki na COVID19 zostaną wynalezione w najbliższym czasie. W komentarzach analityków rynku wraca temat FOMO (fear of missing out), który mówi o tym, że ludzie mogą działać stadnie w obawie o utracenie szansy na zysk.

Wczorajszy dzień większość parkietów zamknęła na minusie. W Stanach Zjednoczonych największe indeksy (Nasdaq Comp. i S&P500) zaliczyły przeszło dwuprocentowe spadki. Podobnie było z naszą giełdą. Dzisiejsze sesje na Dalekim Wschodzie również upłynęły w minorowych nastrojach. Nikkei225 stracił 1,22%, podobnie Kospi (-2,27%) i Asxall (-2,53%). Ranne sesje w Europie rozpoczęły się pod kreską. Kontrakty na indeksy rysowały czerwone świece mniej więcej do godz. 8.30, po czym nastąpiło odwrócenie. Byki wzięły górę nad niedźwiedziami i do południa indeksy odrobiły straty. Od południa giełdy poruszają się okolicach cen otwarcia. Polepszeniu nastrojów mogła pomóc decyzja EBC, który postanowił uruchomić nowy system pożyczek repo, aby zapewnić płynność innym bankom centralnym strefy Euro.

Na rynku walut obserwujemy deprecjację złotego w stosunku do głównych walut. Taki ruch wiąże się z niepewnością, której w ostatnich dniach było dużo. W tym momencie za Euro płacimy 4,4530, dolar amerykański kosztuje 3,9715, frank szwajcarski 4,1820 a funt szterling 4,9305. Były prezes banku inwestycyjnego Morgan Stanley Asia w jednym z wywiadów, którego udzielił telewizji CNBC powiedział, że przed dolarem amerykańskim ciężkie czasy. Według Stephena Roacha USD może stracić nawet 35% swojej wartości w związku z rosnącym deficytem Stanów Zjednoczonych, a także niepewną sytuacją dotyczącą umowy handlowej z Chinami. Konsekwencją takiego osłabienia waluty USA byłby wzrost cen, który z kolei przełożyłby się na wyhamowanie gospodarki. Amerykanie mają w pamięci kryzys stagflacji, który dotknął ich kraj w latach 70. XX w. Na poniższym wykresie widać, jak zachowywał się dolar w stosunku do sześciu wiodących walut (EUR, JPY, CAD, GBP, SEK, CHF).

Udostępnij post