Ostatnie 2-3 tygodnie to dość niespokojny okres dla rynków finansowych. Nieco słabsze dane makroekonomiczne z największych gospodarek tj. USA i Chin oraz zaostrzająca się wojna handlowa pomiędzy tymi państwami powoduje, że inwestorzy odwracają się od bardziej ryzykownych aktywów. To natomiast sprawia, że obecnie obserwujemy największą od początku roku korektę na rynkach akcji potwierdzającą słuszność rynkowego porzekadła „Sell in May and go away”. Zwiększona awersja do ryzyka przekłada się także na tendencje występujące na rynku walutowym. Tutaj przede wszystkim należy zwrócić uwagę na franka szwajcarskiego, który pełni rolę bezpiecznej przystani podczas okresów niepewności. Od początku tego tygodnia kurs CHFPLN wzrósł już o ponad 4 grosze przekraczając poziom 3,82 zł. Kierunek wzrostowy widzimy jednak także na innych parach z polskim złotym, co wynika z ogólnej słabości naszej waluty, która nadal zaliczana jest do grona bardziej ryzykownych aktywów. Nie powinno to dziwić, gdyż obecnie brakuje silniejszych przesłanek do umacniania się PLNa. Niesprzyjające toczenie makroekonomiczne (słabnąca dyspozycja niemieckiej gospodarki, brak presji inflacyjnej oraz umacniający się dolar) jak i trajektoria polityki pieniężnej NBP to główne czynniki wpływające na słabość naszej waluty. Odnośnie polityki Narodowego Banku Polskiego warto wspomnieć, że dziś czeka nas kolejna decyzja RPP ws. poziomu stóp procentowych. Na tym polu jednak nie powinno być niespodzianek i decydenci prawdopodobnie ponownie zasugerują słuszność pozostawienia obecnego poziomu oprocentowania złotego przynajmniej do 2020 roku.
Para CHFPLN zdecydowanie odbija po kolejnym przetestowaniu strefy popytowej ulokowanej w okolicy 3,73-3,74 zł. Aktualnie kurs testuje pierwszy z ważniejszych oporów na poziomie 3,82 zł. Jeśli sytuacja na giełdach nie poprawi się to bardzo możliwe, że w najbliższym czasie zobaczymy test poziomu 3,86 zł wyznaczający szczyty z 2018 roku.
Obecnie na tle złotego słabiej wygląda funt, na którym nadal odciska się piętno toczących się rozmów dotyczących Brexitu, które utknęły w martwym punkcie. Teresa May do końca maja będzie próbować dość do porozumienia z przedstawicielami Partii Paracy, po czym od czerwca będzie chciała ponownie rozpocząć negocjacje z Unią Europejską. Słabszą dyspozycję wykazują także waluty skandynawskie, co ma związek ze złagodzeniem retoryki tamtejszych banków centralnych, które po ostatnich podwyżkach stóp procentowych postanowiły przejść w „tryb oczekiwania na dalsze dane z gospodarki”, gdyż ostatnie odczyty makroekonomiczne zarówno z Norwegii jak i Szwecji nie były zbyt zadowalające…