Złoty nadrobił w czwartek wszystkie straty ze środy i umocnił się z poziomu 4,28 do 4,24 za EUR. Nawet niespodzianka w danych o inflacji w ogóle nie wpłynęła na notowania złotego, a kluczowy dla zmian EURPLN okazał się być sentyment wobec walut regionu (większość z nich przeżyła wczoraj wyraźne umocnienie). Dodatkowo część inwestorów zapewne chętnie wykorzystała środowy wystrzał EURPLN do sprzedaży euro na złotówkę w oczekiwaniu na dalszą kontynuację ruchu tej pary w dół. W szerszej perspektywie oczywiście nie ma mowy o przełomie. Nadal utrzymujemy zakres możliwego spadku do 4,20. Obecnie euro kosztuje 4,2375 PLN, dolar wyceniany jest na 3,7170, a frank szwajcarski kosztuje już tylko 3,8725. Tak więc złotówka nadal silna i zapewne taka pozostanie do końca bieżącego tygodnia. Natomiast delikatnym optymizmem powiało z Chin. Indeks PMI (wskaźnik aktywności gospodarczej w sektorze produkcyjnym) chińskiego przemysłu wzrósł do najwyższego poziomu od 13 miesięcy. Pozytywnym sygnałem jest odnotowany w badaniu wzrost liczby nowych zamówień oraz najszybsze od roku tempo wzrostu produkcji. Problemem dla władz pozostaje malejące siódmy miesiąc z rzędu zatrudnienie w chińskich fabrykach. Gospodarka chińska od wielu miesięcy przykuwa uwagę całego świata, gdyż jej problemu powodują także kłopoty w Europie. W tym kontekście dobre wieści z dalekiej Azji podtrzymują umocnienia złotówki do wszystkich walut. Zatem można powiedzieć, że jeśli ktoś wstrzymywał się z zakupami euro czy dolara, możemy mieć teraz czas na poważne rozważenie dokonania transakcji. Jest po prostu tanio.